niedziela, 22 lutego 2015

Lis, "Donaldinio", PBK, czyli manipulacja na "najwyższym" szczeblu

Materiał źródłowy: https://www.youtube.com/watch?v=Rr8Qb4hJTHA

B. Komorowski: "Woda ma to do siebie, że się wzbiera i stanowi zagrożenia, ale potem spływa do Bałtyku, do głównych rzek i do Bałtyku, więc nie słyszałem od dłuższego czasu o zjawiskach powodziowych, które by trwały dłużej niż tydzień, czy dwa" (od 0:13sek.):

D.Tusk w owym czasie zabrał głos w obronie B. Komorowskiego i przy udziale z T. Lisa dokonali manipulacji opinią publiczną usiłując jej wmówić, że B. Komorowski powiedział coś innego, niż faktycznie powiedział, i że niby jego słowa zostały jedynie wyjęte z kontekstu. 

D.Tusk dokonał manipulacji, poprzez informację jaką podał, że do wypowiedzi w tej sprawie przygotował się i samą wypowiedź B. Komorowskiego zna. Takie sformułowanie miało uwiarygodnić jego wypowiedź w oczach widzów, czyli że nie może się w tej sprawie mylić, co w efekcie miało również uwiarygodnić B. Komorowskiego.

Były Premier rządu okłamał opinię publiczną a T. Lis uwiarygodnił to kłamstwo wykorzystując do tego Telewizję Publiczną. (0- 0:33sek.) https://www.youtube.com/watch?v=2LFlbPURHSI

D. Tusk: "Ja do tej rozmowy jestem przygotowany... i jakoś byłem przekonany, że kwestia np. tej wody, która spływa do Bałtyku wróci i ja znam całość wypowiedzi B. Komorowskiego, tutaj też pan pewnie zauważył, że był przecinek. Bronisław Komorowski po tych słowach powiedział: "Woda spływa do Bałtyku, a problemy zostają z powodzianami, z tymi którzy... że tak naprawdę ta największa robota będzie po tym jak ta woda spłynie i zostawi szlam, biedę, zrujnowane domy.

Po obejrzeniu wypowiedzi B. Komorowskiego i D. Tuska widać ewidentnie manipulację do jakiej doszło, ale warto się przypatrzeć temu faktowi nieco bliżej.

Jedynie dla osoby niezwykle naiwnej byłaby wiara, że Premier D. Tusk nie znał pytań dużo wcześniej będąc zaproszony do programu przez T. Lisa. Dopuszczam jednak taką możliwość, że są osoby, które wierzą, że D. Tusk nie miał pojęcia, o co będzie pytany.

W moim odczuciu  jednak wiedział i zdradził się tym, poprzez sformułowanie: "jakoś byłem przekonany". Użycie takiego sformułowania miało pokazać, jak bardzo przewidujący i inteligentny jest premier RP w przewidywaniu pytań, jakie zostaną mu zadane, jednak stało się zupełnie odwrotnie i było to  tzw." wypadkiem przy pracy".

Wyjaśnienie tej sprawy jest w sumie bardzo proste:

Jeśli D. Tusk znał rzeczywiście całą wypowiedź B. Komorowskiego, tak jak twierdzi, to skłamał opinie publiczną usiłując jej wmówić, że ta wypowiedź wygląda inaczej niż faktycznie wygląda i dodatkowo kłamstwo to próbował uwiarygodnić poprzez rzekome swoje "przygotowanie się" do rozmowy w tej sprawie, co jest typowym zabiegiem socjotechnicznym.

albo

Jeśli D. Tusk nie znał wypowiedzi B. Komorowskiego, to skłamał opinię publiczną, że zna tę wypowiedź, poprzez słowa: "ja znam całość wypowiedzi B. Komorowskiego" i nie cytował w swojej wypowiedzi B. Komorowskiego, tylko siebie albo kogoś zupełnie innego, bo z całą pewnością nie urzędującego Prezydenta. Cytowanie kogoś, że rzekomo wypowiedział słowa, których faktycznie nie wypowiedział i zastępowanie ich innymi słowami z powoływaniem się, na rzekomy fakt, że ktoś te słowa wypowiedział jest kłamstwem bezczelnym.

Czy D. Tusk mógł znać wypowiedź B. Komorowskiego o "Wodzie spływającej do Bałtyku"?

1. Znał dokładnie wypowiedź B. Komorowskiego i mimo to okłamał opinię publiczną chcąc go uwiarygodnić w oczach społeczeństwa.

albo

2. Nie znał wypowiedzi B. Komorowskiego, ale skłamał, ponieważ powiedział, że tę wypowiedź zna.

Niezależnie, czy pierwsza czy drugi wariant weźmiemy pod uwagę niezaprzeczalnym faktem jest, że premier rządu okłamał opinie publiczną !

Trudno wyobrazić sobie sytuację, że premier rządu jest zapraszany do programu i wiedząc, że będzie pytany o wypowiedź B.Komorowskiego, nie zapoznał się z tą wypowiedzią.

Ponieważ D. Tusk stwierdził, że znał tę wypowiedź poprzez słowa:  "ja znam całość wypowiedzi B. Komorowskiego", zatem można brać pod uwagę jedynie wersję "1" , co oznacza, że premier RP okłamał Polaków i zrobił to w pełni świadomie, czyli z premedytacją.

Dlaczego w manipulacji wziął również T. Lis?

"Niezależny dziennikarz" T. Lis nie zareagował na słowa D. Tuska: "ja znam całość wypowiedzi B. Komorowskiego, tutaj też pan pewnie zauważył, że był przecinek. Bronisław Komorowski po tych słowach powiedział: "Woda spływa do Bałtyku, a problemy zostają z powodzianami, z tymi którzy... że tak naprawdę ta największa robota będzie po tym jak ta woda spłynie i zostawi szlam, biedę, zrujnowane domy.

Brak reakcji dziennikarza wywołanego wręcz do odpowiedzi poprzez słowa: "też pan pewnie zauważył" (?) jest również zabiegiem socjotechnicznym, który miał na celu uwiarygodnienie słów D. Tuska w oczach widza. Dlaczego?

Jeśli T. Lis znał całą wypowiedź B. Komorowskiego i jeśli byłby rzeczywiście dziennikarzem niezależnym, to znając materiał, czyli zgodnie z tym co widać i słychać w tym materiale, powinien zaprzeczyć albo wyrazić choćby swoje wątpliwości, co do "diagnozy" stawianej przez D. Tuska i jego cytatów, a tego nie zrobił. Mógł rzeczywiście nie zareagować, gdyby nie znał wypowiedzi B. Komorowskiego, ale...

Nie jest do uwierzenia, że dziennikarz zaprasza do programu premiera rządu i zadaje mu pytanie na temat wypowiedzi prezydenta państwa a nie zna samej wypowiedzi prezydenta, o którą będzie pytał.
To jest rzecz mało prawdopodobna. Taka sytuacja jest wręcz niemożliwa w profesjonalnym niezależnym dziennikarstwie.

Oczywiście taka sytuacja byłaby możliwa jedynie wtedy, gdyby premier znał wcześniej pytania, jakie zostaną mu zadane a dziennikarz prowadzący znał z góry odpowiedzi na pytania, które ma zamiar zadać. W mojej ocenie z tą wersją mamy do czynienia a to oznacza, że nie można w tej sytuacji mówić o niezależnym dziennikarstwie, czy o dziennikarstwie w ogóle, którego podstawowym statutowym zadaniem jest dążenie do prawdy.

Jeśli T. Lis nie zareagował na słowa Tuska to oznacza, że:

1.Znał dokładnie wypowiedź Komorowskiego i świadomie nie zareagował na słowa Tuska, by uwiarygodnić jego kłamstwo a tym samym uwiarygodnić prezydenta.


2. Nie znał wypowiedzi B. Komorowskiego, ale to oznacza, że nie dopełnił staranności niezależnego i profesjonalnego dziennikarstwa, ponieważ zapytał o opinię na temat wypowiedzi, której sam nie znał, zatem nie spełnił podstawowego obowiązku dziennikarza, czyli nie dociekał prawdy.

Niezależnie, czy pierwsza czy drugi wariant weźmiemy pod uwagę niezaprzeczalnym faktem jest, że T. Lis nie jest niezależnym i profesjonalnym dziennikarzem, ponieważ wykorzystując do tego Telewizję Publiczną uwiarygodnił kłamstwo w oczach opinii publicznej !

Co zrobiłby profesjonalny dziennikarz?

Niezależny, profesjonalny dziennikarz na słowa D. Tuska zareagowałby w sposób następujący:

 "Przepraszam Pana Premierze, ale ja też przygotowałem się do programu również, zapoznałem się dokładnie z wypowiedzią Pana Prezydenta i zaręczam Panu, że to co Pan cytuje, cytując Pana Prezydenta nie ma nic wspólnego z tym, co powiedział Pan Prezydent i w tej sytuacji nie mogę Pana słów potwierdzić,

albo krótko: "Nie zauważyłem Panie Premierze tego, o czym Pan mówi" a takie słowa nie padły.

Trudno przypuszczać, że zapraszając D. Tuska i prosząc o odniesienie się do słów prezydenta T. Lis nie znał wypowiedzi B. Komorowskiego.

W niezależnej i profesjonalnej telewizji autor programu byłby przygotowany do zweryfikowanie wypowiedzi premiera poprzez odtworzenie w studio tej krótkiej wypowiedzi w razie rozbieżności zdań. Skoro miał o tę wypowiedź zapytać, powinien móc w każdej chwili się do niej odwołać. Tymczasem doszło do sytuacji, że D. Tusk i T. Lis rozmawiali o jakiejś wypowiedzi, której nie mogli w tym czasie zobaczyć i usłyszeć widzowie - w efekcie zamierzony cel został osiągnięty.

Widzowie, którzy znali wypowiedź B. Komorowskiego przed programem zapewne nie wierzyli własnym oczom i uszom słuchając wypowiedzi D. Tuska, ale zdecydowana większość zapewne uwierzyła, że rzeczywiście wypowiedź B. Komorowskiego została wyjęta z kontekstu, skoro premier twierdzi, że zna tę wypowiedź, cytuje ją, a dziennikarz Telewizji Publicznej nie zaprzecza, to znaczy, że też ją zna dokładnie i w takiej wersji, jaką przedstawia ją D. Tusk.

Oczywiście w całej marnej mistyfikacji wzięła również udział "kancelaria prezydenta" albo mówiąc wprost sam prezydent, ponieważ w normalnej sytuacji, gdyby ktoś powoływał się na słowa prezydenta i wkładał w usta głowy państwa słowa, których nigdy nie wypowiedział, czyli ktoś podawałby informacje nieprawdziwe (D. Tusk tak właśnie zrobił) mielibyśmy reakcję kancelarii prezydenta i sprostowanie.

W tym jednak wypadku cała trójka, tzn. D. Tusk, T. Lis, B. Komorowski "grali do jednej bramki" w celu osiągnięcia wspólnego celu, czyli zadaniem było ratowanie wizerunku urzędującego prezydenta po kolejnej "wpadce" medialnej, więc w tej sytuacji próby "dementi" nie należało się spodziewać i taka próba nie nastąpiła, zatem samemu prezydentowi nie przeszkadzało kłamstwo premiera rządu na jego temat, tylko w tym kłamstwie poprzez brak reakcji wziął udział.

Opisany przypadek nie jest niestety odosobnioną żenującą "wpadką" głowy państwa i jednocześnie manipulacją opinią publiczną. Takich rzeczy było bardzo dużo, zbyt dużo.

Jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości, z jakiego powodu B. Komorowski odznacza T. Lisa krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne osiągnięcia w działalności na rzecz wolności słowa w Polsce, za wkład w rozwój wolnych mediów i niezależnego dziennikarstwa” to powinien się szybko wyzbyć złudzeń. http://niezalezna.pl/64332-lape-poda-jak-nagradzaja-lisa-za-wierna-sluzbe

"Rzeczywiście" wyżej wymieniony ma na tym polu "osiągnięcia" wybitne a prezydent może być za taki wkład w rozwój "wolnych" mediów wdzięczny dozgonnie.

Powiązane:

http://polskiepuzzle.blogspot.com/2015/02/jkulczycki-nmaliszewski-kontra-warzecha_8.html

http://polskiepuzzle.blogspot.com/2015/02/pora-na-dobranoc-czyli-nieuchronny.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz