czwartek, 26 lutego 2015

Reglamentacja kontaktów z dzieckiem - czyli nadal w PRL-u



"Karta widzeń dziecka", choć sarkastyczna, to odzwierciedla obecny stan polskiego prawa "rodzinnego i opiekuńczego" oraz istniejący od wielu lat przejaw "równouprawnienia" ojców do kontaktów z własnym dzieckiem.
 
Po sześciu latach doświadczeń około-sądowych potwierdzam z pełną odpowiedzialnością za słowo: "Polskie sądy rodzinne mają twarz kobiety" w dodatku z głębokiego PRL-u.

Konstrukcja prawa rodzinnego w Polsce jest zdumiewająca i niezmienna od lat.
 
Paradoksalnie sądy po wydaniu wyroków, po wydaniu wykładni dot. tych wyroków, jak również po uzyskaniu notatek od wyznaczonych przez siebie kuratorów, nie są w stanie wyegzekwować od matki dziecka wyroków, które same wydały, mimo szerokiej palety kwot finansowych za utrudnianie kontaktów z dzieckiem: http://www.tvp.info/4359492/informacje/ludzie/utrudnianie-kontaktow-z-dzieckiem-bedzie-kosztowne

W praktyce sądy nie są w stanie ukarać matki dziecka nawet karą 10zł. za systematyczne łamane postanowienia. Sąd sugeruje ojcu dziecka odchodzenie od zapisów, które sam sąd ustanowił, dziwiąc się jednocześnie, dlaczego ojciec nie odchodzi od zapisów tych prawomocnych wyroków (?!) Wooops !
 
Odpowiedź jest prosta: Nie chce być oskarżony o łamanie prawomocnych wyroków.

Matka dziecka może powiedzieć w sądzie wszystko i wcale nie musi tego udowodnić. To ojciec dziecka musi udowodnić, że matka dziecka nie mówi prawdy. Domniemanie niewinności w tym wypadku nie obowiązuje. Nie ma też szans, by sąd ukarał matkę dziecka za składanie fałszywych zeznań, nawet jak zeznawała pod przysięgą.

Powoływani świadkowie mogą na prośbę matki zeznać wszystko. Nawet, jeśli zeznawali pod przysięgą i okaże się, że kłamali to i tak są "bezpieczni". W uzasadnieniu sąd napisze jedynie, że nie brał pod uwagę takiego zeznania, ale o ukaraniu nie ma mowy, zatem sama przysięga to fikcja.
 
Jednocześnie ojciec dziecka ma stuprocentową gwarancję, że nawet jeśli udowodni, że matka oskarża ojca bezpodstawnie, złośliwie, czy z zemsty, to sąd NIGDY nie ukarze matki za składanie fałszywych zeznań, czy sugestii godzących w godność ojca. Żadna krzywda ze strony sądu za takie zachowanie matki dziecka nie spotka, nie ma na to szans. 
 
Sąd może ukarać matkę dziecka jedynie w przypadku jawnej patologii (alkohol, narkotyki, niemoralne prowadzenie), czyli w przypadku rzeczy praktycznie "wyjątkowo wyjątkowych" i teoretycznie rzeczywiście przynależnych jedynie patologii. W innym razie jest to po prostu niemożliwe. Ojciec dziecka otrzymuje karę zasadniczą w postaci trwałej izolacji od dziecka reglamentowanej 2.5h spotkaniem raz w tygodniu, czego fizycznie i tak nie jest w stanie wyegzekwować, ani od matki dziecka, ani od sądu mając w ręku postanowienie.

Specjaliści z rodk piszą we wnioskach, że: "żeby było możliwe zbudowanie trwałej, wzajemnej więzi dziecka z ojcem, to powinni mieć zapewniony kontakt minimum raz w tygodniu przez kilka godzin". Jednak sąd sam z siebie nie bierze sobie tej opinii do serca, o matce dziecka nie wspominając. 
 
Rzecznik praw dziecka to fikcja! Faktycznie, to jedynie biuro zapytań, z którego działań nic nie wynika, ponieważ nie posiada żadnej mocy sprawczej. Biuro pyta - sąd odpowiada - biuro pyta - sąd odpowiada i tak w kółko. Biuro nie widzi, że od jednej do drugiej rozprawy mija rok i w tym czasie zmienia się czterech sędziów (!) Nawet jeśli widzi, to nie jest w stanie wyegzekwować od sądu szybszego terminu. Trwa uprzejma korespondencja. Korespondencja z ojcem urywa się po kilku mailach.

Czy ponad roczna przerwa w sprawie o egzekucję kontaktów z dzieckiem służy dobru dziecka? Mam absolutną pewność, że nie służy. Czy sąd ma też takie zdanie? Nie sądzę. Dlaczego? Gdyby miał, to rozprawy odbywały by się w odstępstwie miesięcznym a nie rocznym i wyznaczyłby do sprawy sędziego, który przynajmniej teoretycznie jest w stanie zagwarantować, że nie przejdzie w stan spoczynku.

Dlaczego do sprawy wyznaczani są tacy sędziowie, którzy w najbliższej perspektywie mają przejść w stan spoczynku ,albo sami rezygnują z prowadzenia sprawy? Odpowiedź jest prosta. To są świadome działania obliczone na to, że ojciec da sobie spokój, odpuści lub sprawa sama się jakoś wyprostuje. Wielu mniej wytrwałych rezygnuje, reszta walczy z czymś, z czym niestety wygrać się nie da.

Czy Rzecznik Praw Dziecka zdaje sobie sprawę z faktu, że ponad roczna przerwa w sprawie o egzekucję wyroku dotyczącego kontaktów, to ewidentne zagrożenie dobra dziecka? Nie sądzę. Dlaczego? Gdyby faktycznie RPD zdawał sobie z tego sprawę, to korespondencja do sądu byłaby mniej uprzejma a bardziej roszczeniowa i częsta a nie okazyjna.

Pełnomocnicy (w tym pełnomocnicy - byli sędziowie) nie pozostawiają złudzeń - chory jest cały system ! Trudno nie odnieść wrażenia, że przypomina to Matrix.

Ruchów odgórnych ze strony ustawodawcy brak, albo są to ruchy jedynie pozorne wykonywane z reguły na potrzeby "doraźne". Przyśpieszony tryb procesowy dla walczących o wolność słowa dziennikarzy w odniesieniu do spraw dotyczących kontaktów z dziećmi (pod naprawdę wyświechtanym już hasłem "dobro dziecka") to kpina z ojców i ich dzieci.
 
Sądy rodzinne rzekomo mają stać na straży dobra dziecka i podejmować decyzje związane z dobrem dziecka. Nie stoją. Dlaczego?

Jeśli sąd pierwszej instancji, badający sprawę przez długi czas, wydaje postanowienie o oddaleniu pozwu o ograniczenie władzy rodzicielskiej i w sentencji wyroku wyjaśnia, że ograniczenie władzy rodzicielskiej byłoby działaniem z oczywistą szkodą dziecka, to jak rozumieć decyzję sądu II instancji, który ogranicza władzę ojcu dziecka, nie ze względu na to jakim jest ojcem, tylko ze względów proceduralnych. Co z tą "oczywistą szkodą dla dziecka" się wtedy dzieje? Nie jest w ogóle brana pod uwagę. Brane pod uwagę jest jedynie zadowolenie i komfort matki dziecka.

Wystarczy, że matka dziecka stwierdzi, że nie może się porozumieć z ojcem dziecka i sąd przyjmuje inną podstawę prawną do ograniczenia władzy niezależnie od dobra dziecka. Złożone do sprawy dowody, iż wielokrotnie dochodziło do porozumienia w wielu sprawach dotyczących dziecka nie mają dla sądu znaczenia. Matka stwierdzi, że nie może się porozumieć w żadnej sprawie (nawet jeśli z dowodów wynika, że może) i sąd przyjmuje to za pewnik. Zatem dla sądu ważna jest opinia matki dziecka a nie ojca i złożonych przez niego dowodów, co nie ma nic wspólnego z właściwą ocenę materiału dowodowego.

Wśród adwokatów i osób udających się do sądu po tzw. sprawiedliwość, od wielu lat utarta i oczywista jest opinia, iż jeśli ktokolwiek idzie do sądu szukać jakiejś sprawiedliwości, to powinien dać sobie spokój. Względy proceduralne, koneksje, sympatie, antypatie, koterie, pokora uniżenie wobec sądu są niestety decydujące, dlatego wyroki sądu nie przystają całkowicie do logiki postępowania. Oczywiście niewielu adwokatów jest w stanie potwierdzić te słowa publicznie z oczywistych powodów, jednak takie opinie są powszechne na sądowych korytarzach. Miałem to nieszczęście usłyszeć, to nawet w biurze podawczym.

W praktyce sądy chronią matki dzieci a kary za łamanie postanowienia istnieją czysto teoretycznie. Pomijam fakt, że przygniatająca większość sędziów orzekających w sądach egzekucyjnych, rodzinnych, jak i specjalistów opiniujących w ośrodkach rodk, to kobiety. Nie bez powodów zatem utarła się w społeczeństwie opinia o "kobiecej twarzy polskiego sądownictwa rodzinnego".

Oczekiwania matki dziecka wobec ojca dziecka w wysokości ok. 50.000pln, jako warunek do rozmowy o kontaktach sąd nie traktuje jako folwarku, mimo, że w stosie rachunków znajduje się zakup szczotki do butów, jako "niezbędne potrzeby dziecka", ale wniosek ojca dziecka o ukaranie matki dziecka za łamanie prawomocnego wyroku w wysokości po 500pln za każdorazowe złamanie prawomocnego wyroku jest według sądu folwarkiem, jaki ojciec dziecka robi sobie ze sprawy (?!)

Sędziowie nominowani są przez prezydenta, rzekomo po to, by służyli społeczeństwu.
W moim odczuciu wielu z nich ewidentnie nie służy. Odwołanie sędziego, to rzadkość, choć czasem się udaje.
Najczęściej jednak odsunięcie sędzi uruchamiają doniesienia medialne a nie wynik kontroli w
obrębie własnego środowiska, co jest dowodem na hermetyczność środowiska.

Sytuację może uzdrowić jedynie społeczna kontrola nad powoływaniem i odwoływaniem prezesów sądów, sędziów poszczególnych wydziałów, czy wręcz poszczególnych sędziów. 
Gdyby sędziów "nominowało" społeczeństwo, również z możliwością odwołania musieliby służyć społeczeństwu, żeby przeżyć. Teraz nie muszą, bo to nie społeczeństwo ich nominuje, mimo że to społeczeństwo ich utrzymuje. Paradoks? Tak.

Sytuacja, którą uświadomiła mi znajoma przedszkolanka.
Uwaga! Z pozoru identyczne sytuacje... ale tylko z pozoru:
 
Sytuacja nr.1:
 
Pani przedszkolanka idzie z dzieckiem (niezależnie, czy z chłopcem, czy z dziewczynką) na prośbę dziecka do toalety, by mu pomóc w załatwieniu potrzeby fizjologicznej. Bywa, że przebiera dzieci, jeśli są spocone, zarówno chłopców jak i dziewczynki. Nie ma problemu.
 
Sytuacja nr.2:

Pan opiekun w przedszkolu idzie z dzieckiem (na prośbę dziecka do toalety), by mu pomóc w załatwieniu potrzeby fizjologicznej. Jeśli idzie z chłopcem teoretycznie jest to obrazek dopuszczalny. Jeśli idzie z dziewczynką, wcześniej czy później zostanie oskarżony o molestowanie. Jeśli przebiera chłopców - teoretycznie jest to w porządku, jeśli przebiera dziewczynkę wcześniej czy później... patrz wyżej. Najczęściej sam rezygnuje, po kilku sugestywnie i bezczelnie zadanych pytaniach. 

Identyczna sytuacja dotyczy dzieci urodzonych w tzw. wolnych związkach, lub pochodzących z rozbitych rodzin, gdzie kontakty ustalone zostały sądownie. Jeśli matka pomaga dziecku, niezależnie czy dziewczynce, czy chłopcu w czynnościach fizjologicznych, przebieraniu itp. - nie ma problemu.

Jeśli identyczne czynności wykonuje ojciec, to wcześniej , czy później otrzyma serię podejrzliwych zapytań, ohydnych sugestii i insynuacji... i tłumaczy się przed sądem.

Jedyna obrona, to nagrywanie kontaktów z dzieckiem... kamerą, dyktafonem, telefonem - wtedy jest duża szansa, że sąd zorientuje się, o co tak naprawdę chodzi matce dziecka w związku z różnego rodzaju sugestiami, czy oskarżeniami wobec ojca dziecka. Jeśli nie ma nagrania sąd zawsze "bliższy" będzie wersji matki dziecka i jej świadkom, nawet jeśli nie mają pojęcia o relacji dziecko-ojciec i zeznają jedynie to, co przekazuje im matka dziecka. To jest "norma".

Dobrze jest zaznaczyć przekazany do sądu materiał DVD w taki sposób, by potem mieć jasność, czy ktoś go faktycznie odsłuchał, czy oglądał. Zawsze można to sprawdzić w czasie przeglądu akt w czytelni. Metod zaznaczenia jest wiele. Pozwolę sobie ich nie wymieniać. Nie ma się co dziwić, jeśli okaże się, że po ten materiał nikt nie sięgnął, mimo że w sentencji wyroku będzie zapis: "na podstawie złożonych dowodów"...itd. W głównej mierze sąd opiera się o zeznania świadków (patrz wyżej).

"W dziewięćdziesięciu kilku procentach, po rozstaniu z matką dziecka ojciec dziecka układa sobie życie i skupia się na kontaktach z dzieckiem, czyli stara się egzekwować prawomocny wyrok dotyczący kontaktów. Matka skupia się jedynie na tym, jak dopiec ojcu dziecka, ale jedyne co może zrobić, to nie przestrzegać postanowienia i z pomocą sądu z tego korzysta" - to słowa byłego sędziego, który wydawał wyroki w sądach rodzinnych przez 25lat.

Jeśli sąd rodzinny przez pięć lat zdołał ustalić, kto jest ojcem dziecka i zrobił to jedynie na podstawie wskazania przez matkę dziecka do tego przymuszonej stawiennictwem w sądzie oraz ustalił kontakty, których sam nie jest w stanie od matki dziecka wyegzekwować, czy jej ukarać nawet karą porządkową i "zaleca" odchodzenie od zapisów prawomocnych wyroków, które sam wydał, to mam absolutne przekonanie, że system drąży złośliwy rak, którego plastrem niestety wyleczyć się nie da.

Ale dostrzegłem "światełko w tunelu" po wysłuchaniu jednego z kandydatów na prezydenta, czy raczej dopiero kandydata na kandydata, cytat:

"Zadbać trzeba o niezawisłość sędziowską i prokuratorską, tzn. trzeba jak najszybciej odsunąć tych ludzi od zawodu, żeby nie zawiśli na najbliższej gałęzi, jak wreszcie naród się obudzi, więc dbajmy o niezawisłość sędziowską. Życzmy im tego, żeby jak najszybciej poszukali innych uczciwych sposobów zarobkowania, bo inaczej to się może dla nich źle skończyć a my przecież życzymy im najlepiej, żeby w zdrowiu dożyli późnej starości". (od: 13min10sek. Źródło: https://www.youtube.com/watch?v=4spa7-ZAMSY )

Chylę czoła wszystkim kochającym swoje dzieci, mającym siłę, czas i nerwy do użerania się z sądami rodzinnymi i nie tylko rodzinnymi, czyli walką nadal w obrębie PRL.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz