Pomysł z posiadaniem własnego atomu jest bliski wielu ludziom do dawna, dlatego tylko zupełny indolent może nazywać kogoś z tego powodu wariatem.
Marzył już o niej E. Gierek chcąc ją stworzyć w tajemnicy przed towarzyszami ze wschodu i o mały włos się nie udało. (od 39min:34sek) https://www.youtube.com/watch?v=T2_nb7mFv44
ale też pamiętam, że np. minister J.Parys w latach 90-tych i kilka wypowiedzi profesorów zatroskanych o losy Polski też czytałem i słyszałem, współcześnie nawet. Mam identyczne i niezmienne zdanie w tej sprawie od wielu lat, ale nikt nie nazwał mnie jeszcze z tego powodu wariatem.
Atom wydaje się w ogóle punktem wyjścia do rozmów o faktycznej a nie pozornej obronności tak dużego kraju. Jednak komuś bardzo zależało, żeby Polska nie dołączyła do tego klubu atomowego, bo by wtedy "nie daj Boże" zaczęła się liczyć w świecie. Gdyby tych planów nie zaprzepaszczono dzisiaj bylibyśmy w zupełnie innym miejscu, to oczywiste.
To niewiarygodne, że kraj tak historycznie doświadczony z każdej strony, z takim położeniem geopolitycznym i tyle razy zdradzony i skarcony za swą naiwność nadal jest bezbronny jak dziecko i musi skamlać czy zapracowywać sobie na deklaracje sojuszników, którzy i tak za każdym razem robią z nas mięso armatnie.
Jeśliby obronność kraju była traktowana poważnie, to po konferencji Władimira, gdzie stwierdził, że "takie mundury można kupić w sklepie za rogiem" czyli od co najmniej roku zostałby przywrócony regularny pobór i natychmiastowe zwiększenie pkb na armię a wszystkie obecne ruchy byłyby jedynie dodatkiem. W tej chwili mamy jedynie ten dodatek, czyli w sumie zostaje leśna partyzantka.
Jeśli ktoś liczył, że Putin wpadł na Krym z kurtuazyjną wizytą, to się wykazał naprawdę dużą naiwnością. I nie dziwiłbym się dziecku, ale wydaje się, że do ludzi zajmujących się obronnością to niestety mamy pecha od dawna.
Ponieważ nie mamy swojego atomu, to pozostaje liczyć na sojusznika zza Oceanu, że podrzuci kilkadziesiąt głowic i będzie można je podpiąć do naszych F-ów i nasi piloci niech się kręcą gdzieś w pobliżu. Jeśliby wziąć to na chłopski rozum, to kraj który wie, że inny kraj ma broń atomową 1000 razy się zastanowi zanim go zaatakuje. Jeśli wie, że nie będzie podobnego odwetu, to nie musi się zastanawiać w ogóle.
W przypadku braku takiego rozwiązania pozostaje, jak zwykle gorliwa modlitwa, na nic innego bym nie liczył.
Powiązane:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz